Spis treści:
Narodziny trojaczków i historia ich rodziców
Ciąża i opieka lekarska nad Boluwatife
Narodziny trojaczków i historia ich rodziców
W Lublinie, w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 1, doszło do wyjątkowego porodu. Urodziły się trojaczki, których oboje rodzice – Boluwatife i Gabriel – pochodzą z Nigerii. Para postanowiła przenieść się do Polski, by rozpocząć nowy rozdział życia. Gabriel, inżynier IT, pracował zdalnie, a Boluwatife, zwana także Ester, studiowała pielęgniarstwo w Lublinie. Marzyła, by opiekować się innymi, co zrealizowała, kończąc studia w marcu. Niedługo potem okazało się, że spodziewają się dziecka – a wkrótce trójki dzieci.
Ciąża i opieka lekarska nad Boluwatife
Ciąża okazała się trojacza, co wymagało szczególnej opieki. Boluwatife była pod opieką doc. Aleksandry Stupak, która regularnie monitorowała jej stan zdrowia. Ciąże mnogie wiążą się z wysokim ryzykiem, a w tym przypadku dodatkowo wymagały częstych badań i wizyt kontrolnych. Gabriel opowiadał, że nie mógł uwierzyć, gdy dowiedział się o trojaczkach. Cały okres ciąży był dla Boluwatife trudny – cierpiała z powodu bólu i dolegliwości związanych z ciążą mnogą. Mimo to zniosła te trudności bardzo dzielnie, a trojaczki przyszły na świat w 32 tygodniu ciąży, co jest świetnym wynikiem dla takich przypadków.
Ceremonia Nadania Imienia
Po narodzinach trojaczków rodzice zorganizowali Ceremonię Nadania Imienia w szpitalu. W obecności rodziny i bliskich pastor nadał dzieciom imiona – Diana, David i Daniel. Każde imię jest symbolem dobrych życzeń i wsparcia na przyszłość. Rodzice wyrazili głęboką wdzięczność dla personelu medycznego, a Gabriel podkreślił, jak bardzo jest dumny z żony i całej rodziny. To wydarzenie nie tylko przyciągnęło uwagę, ale również przyniosło ogromną radość wszystkim zebranym na oddziale.
Narodziny trojaczków Boluwatife i Gabriela to wydarzenie, które z pewnością zapisze się w historii szpitala. Dzieci, urodzone dzięki wytrwałości i troskliwej opiece, rozwijają się zdrowo. Rodzina rozpoczyna nowy rozdział życia, a Lublin stał się dla nich prawdziwym domem.
źródło: Kurier Lubelski